Jedną z kolejnych atrakcji jaką mieliśmy możliwość przeżyć, była wycieczka fakultatywna zorganizowana przez lokalnego organizatora Sipa Tours.
Z samego rana, podstawiono nam pod hotel kilka Jeepów. To na nich mieliśmy wyruszyć w pełną wrażeń podróż, ciągnącą się przez dzikie górzyste lasy, odosobnione malownicze wioski, podziwiając albańską przyrodę. Pogoda dopisywała, a wszystko zapowiadało się ciekawie.
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Kolejny przystanek, to idealny punkt widokowy na wybrzeże Morza Jońskiego. Kilka chwil dla fotoreporterów i rozkoszowania się niesamowitymi widokami.
Kolejny przystanek czeka nas w górskiej wiosce Pilur znajdującej się na wysokości 950m n.p.m. Jedziemy po bezdrożach dawną wojskową drogą. Najpierw w dół, a potem prawie 80 % jazdy pod górę. Adrenalina sięga zenitu.
Na miejscu odwiedzamy grecki kościół prawosławny St. Nicholas i przykościelny cmentarz.
Spacerkiem po wsi, udajemy się do albańskiej chaty, gdzie gospodarze częstują nas swoimi wyrobami. Nie brakuje świeżych owoców, serów i domowych trunków.
Pożegnalne zdjęcia. Benia z gospodarzem i Jacek z gospodynią.
Z chaty gospodarzy ruszamy pieszo na albański poczęstunek do Villa Cipa. Tutaj na patio w cieniu altany porośniętej winoroślami - już czeka na nas obiad. Jako ciekawostkę warto zapamiętać, że w tej wiosce powstała znana na całym świecie polifonia albańska. Właściciel restauracji zaprosił nas do zwiedzenia swojego domu, a na koniec dał krótki koncert ludowego śpiewu polifonicznego. Kolejne niesamowite wrażenia. Brawom nie było końca.
Po uczcie dla podniebienia, ruszamy jeepami przez Himarę, w kierunku Porto Palermo. Zjeżdżamy z drogi SH8 na urokliwą plażę. Teraz coś dla ciała.
Po dwóch godzinach udajemy się do zamku w Porto Palermo. W okolicach zatoki obserwujemy niezliczoną ilość rosnących tu agaw. Na zboczach wzdłuż drogi duża liczba bunkrów.
Kolejny nasz przystanek, to zabytek dziedzictwa kulturowego. Twierdza Porto Palermo, zbudowana przez Ali Pasha w początkach XIX w. na półwyspie wcinającym się zatokę Morza Jońskiego.
Na drugim końcu zatoki, widać schron dla łodzi podwodnych. W przeszłości, był bazą sowieckiej marynarki wojennej. Dziś oficjalnie jest pusty i nie stacjonuje tam żadna jednostka.
Można temu wierzyć, lecz Jacka teleobiektyw pokazuje coś zupełnie innego !
Prosto z Porto Palermo, wróciliśmy jeepami do Sarandy. Dokładnie mówiąc, do ruin zamku Lekuresi, sułtana tureckiego Sulejmana. Podziwialiśmy przepiękną panoramę Sarandy.
Na zamku znajduje się restauracja, gdzie organizowane są wieczory albańskie. Relację z takiego wieczoru znajdziecie na kolejnych stronach z wypoczynku w Albanii.
W znakomitych humorach, nieco umęczeni, ale zadowoleni z wielu atrakcji jakie nas spotkały w jeden tylko dzień, wróciliśmy do hotelu.
Jeśli tu będziecie, szczerze polecamy Jeep Safari. Wrażenia z przygody zostają z nami na zawsze. Tego się nie da opisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz